... (23.08.2001 Cieszyn)

Pomiędzy pierwszym, a drugim milczeniem
zdążyłem powiedzieć Ci,
jak bardzo doskwierają tęsknoty.
Popatrzyłaś tylko. Jakoś inaczej,
nie tak jak wtedy, gdy widzi się kogoś
po raz ostatni.
Nie tak, jak wtedy, gdy już męczą
codzienności
Inaczej.
A potem utonęliśmy w omijaniu siebie.
I nic już nie było tak samo.
Dni spochmurniały.

Pomiędzy drugim, a trzecim milczeniem
zdążyłem powiedzieć jeszcze,
że to nie tęsknoty.
Że może to jeden z tych dni,
gdy nie chce się mówić już nic.
A może po prostu o dwa zdania za dużo
wykrzyczeliśmy w myślach?
Czekałem aż spojrzysz.
Jakoś tak inaczej,
nie tak jak wtedy, gdy widzi się kogoś
po raz ostatni.
Nie tak, jak wtedy, gdy już męczą
codzienności.

Gdy już doszliśmy do dziesiątego milczenia
zrozumiałem nagle, że nie chcę,
że nie mogę powiedzieć Ci już nic.
że cokolwiek wyrzucę z siebie,
uleci w błękity.
I wchłoną nas te wszystkie spojrzenia,
Te wszystkie nasze pochmurności.
A przecież wystarczy byśmy na chwilę choćby,
zamknęli oczy.
Pomiędzy pierwszym, a drugim milczeniem.