... (02.02.2001 Strzelce Opolskie)

Pamiętasz jak upijaliśmy się zielenią.
Nosiłaś ją zawsze w woreczku
Jakieś niesamowicie poskręcane węże,
które wiły się i falowały -
gdy po kolejnym westchnieniu
popadaliśmy w dziwnosłowy,
w słowo - twory, w słowne - potwory.
Dojmujące były te zielenie
a potem zatracaliśmy się
w szaleńczej pogoni
- jak gdyby przesiąknąć można było
zachody słońca.
Jak gdyby nasze pogubienie
mogło powstrzymać je bezpowrotnie
Przed wschodzeniem i zapadaniem się.
Zapadaniem w spienioną toń,
w czeluść - tak samo zieloną
- jak ta - którą upijaliśmy się.
Pamiętasz? Mogliśmy godzinami
nic nie mówić - wystarczyło,
że patrzyliśmy na siebie - nasiąkając
wilgocią naszych małych wzruszeń.
Jak gdyby języki nam poplątał
podstępny diabełek
skazując na wieczne myślenie.
Przebudzanie się.
A potem krople. Całe pułki kropel
spacerujące po szybach bezszelestnie.
To znowu miarowo dudniąc
Armie Melancholii. Dopadły nas.
I mogliśmy jedynie w zielenie uciekać.
W upijanie się, w dziwnosłowy,
słowo - twory - słowne potwory.
Te Efemerydy nieproszone.
Pamiętasz?! A może nie wydarzyliśmy się
tak na prawdę. Może to jedna z tych
pogoni. Pozwala widzieć się jeszcze,
gdy na krawędzi stoimy.
Gdy machamy dłońmi - nie wierząc
że coś mogłoby się dośnić.
Że tylko przebudzenie prawdziwym.
Będzie.
Nie będzie. Wystarczy Pamięć.
Reszta to tylko zielenie.